Z Toyotą...do Sopotu!
Pod koniec sierpnia 2013 roku zrealizowaliśmy wyjazd w ramach projektu: "Z Toyotą w Świat". Dzięki wsparciu firmy Czajka - Auto Sp. z o.o.od 2008 roku spełniamy marzenia dzieci o podróżach w najbardziej malownicze zakątki Polski. Tym razem gościliśmy w Sopocie (25-28.08.2013).
Przedstawiamy mini wywiad z Julką Suchodolską, Wiktorią, Angeliką i mamą Ewą - uczestniczkami projektu:
Pomysł wyjazdu nad wielką wodę wziął się stąd, że:
Julka uwielbia wodę, zabawy w niej, marzyła o tym, aby popłynąć statkiem. Wyjazd został zorganizowany głównie z myślą o Julce, żeby zrobić miłą przerwę w leczeniu. I tym oto sposobem znalazłyśmy się nad morzem.
Podróż, jak to podróż, ale jak minął pierwszy wieczór w nadmorskim kurorcie:
Zaraz po przyjeździe wybrałyśmy się na kolację, w czasie której okazało się, że Wiktoria nie lubi wędzonego łososia, Angelika uwielbia frytki, a Julka najchętniej zjada w biegu przemieszczając się po krętych hotelowych korytarzach. Po kolacji z ciekawości poszłyśmy nad morze. Było już późno, nie było kompletnie nic widać, ale była w nas wielka ciekawość morza…
Morza szum, ptaków śpiew, złota plaża pośród drzew… Tak zaczął się poniedziałkowy sopocki poranek, a jak reszta pełnego słońca dnia?
Jednym z największych marzeń Julki było zobaczyć jej ukochane zwierzątka, dlatego też prosto z plaży pojechałyśmy do oliwskiego Zoo. Julka widziała: Pini, Mapy, pływała rybka i dotknęła lamę, i wielbłąd polizał, i była zebra, i żyrafa z długa szyją.
Dla starszych dziewczyn największą atrakcją był park linowy, prawda dziewczyny?
Było super, świetnie poszalałyśmy. Angelika: Wiki przeszła super szybko, ja się bałam, ale udało mi się przejść całą trasę. Ale był ubaw. Super było by wybrać się jeszcze raz…Wieczorem byłyśmy tak wykończone, że Julka zasnęła w czasie kolacji i trzeba było ją na rękach zanieść do hotelu.
Pełen aktywności poniedziałek szybko opuścił powieki niczym kurtyny po wielkim spektaklu. Po nim kolejny dzień naszej nadmorskiej przygody. Wtorek zapamiętamy jako dzień, w którym:
Była woda, woda, woda. Do południa było super lenistwo. Był czas, żeby ze spokojem pospacerować plażą, zbierać muszelki, a nawet dzięki świetnej pogodzie wykapać się w morzu. I pyszny, gigantyczny obiad w Barze Przystań, do którego pojechałyśmy rykszami, a później fantastyczne, kolorowe rybki w gdyńskim akwarium, które nawet można było dotknąć ręką. Nawet „kąpiel” w fontannie z wyławianiem nowych przyjaciół Julki: rybki i pini. Tam było bosko. W hotelu kolejne kąpiele. Tym razem w basenie i jacuzzi. Julcia była zachwycona mogąc poszaleć ze swoimi zabawkami, a Wiktoria nawet wybrała się do sauny.
Krótka środa – spontaniczna refleksja, czyli co zapamiętam:
Julka na pewno hotelowy pokój pirata z kulkami, z którego nie chciała wyjść, no i my wszystkie oczywiście rejs statkiem „Pirat”. I niezapomniane piękno morza…
Co podobało mi się najbardziej czasie wyjazdu?
Julka:
Foka w zoo, pini jadły rybki, pokój z kulkami.
Wiktoria:
Fajnie można było po całym dniu poszaleć w hotelu w basenie. I świetny też był park linowy.
Angelika:
Zdecydowanie park linowy, ręce, nogi i brzuch ze śmiechu bolą mnie do dzisiaj.
Mama Ewa:
Cudny był spacer po plaży a Angelika bardzo śmieszna w parku linowym. Wszystko było fajne. Tak szczerze to nie spodziewałam się, że taki wyjazd w ogóle nam się zdarzy. W tak pięknym hotelu, z wymarzona pogodą i tyloma atrakcjami. Na zawsze zostaną nam piękne wspomnienia…
Dziękujemy wszystkim, dzięki którym mogłyśmy tutaj być!