Iskierkowy sezon obozowy 2007 można uznać za otwarty! Co prawda nie było przecinania wstęgi, ale za to pierwsi zadowoleni obozowicze powrócili już do swoich domów. Od 11 do 17 marca mali podopieczni oddziałów onkologii dziecięcej z Katowic oraz Chorzowa wraz ze swoimi rodzinami szukali wiosny w Domu Spełnionych Marzeń w Zalesiu Górnym k/Warszawy.
Chociaż był to dopiero początek marca, pogoda sprawiła nam naprawdę uroczą niespodziankę. Na cały czas pobytu oszczędziła nam deszczu i pozwalała korzystać z pierwszych promieni wiosennego słońca, a co za tym idzie, z długich spacerów po pięknej okolicy. Gdy zadowoleni wracaliśmy z pieszych wędrówek w Domu Spełnionych Marzeń czekały na nas różne atrakcje i przyjemności. Czasu na nudę nie mieliśmy 🙂
Mim zajrzał i czarował nas swymi pantomimicznymi sztuczkami, a nawet pomagał nam zgłębiać ich tajniki. Tym sposobem nauczyliśmy się żonglerki oraz chodzenia na szczudłach . Po takich ćwiczeniach musieliśmy wyciszyć się i zająć pracą nad hartem ducha i ciała, a do tego doskonale nadaje się joga. Odwiedziła nas też Pani Małgosia, która chustą magiczną "robiła z nami" iście magiczne sztuczki. Wizytę złożyła nam nawet Telewizja Polska, aby z kamerą przyjrzeć się naszym warsztatom bębniarskim na instrumentach różnych. Tradycyjnie też korzystaliśmy z jazdy konnej . Choć dla nie których były to pierwsze końskie "koty za płoty", z pewnością była to znakomita rozgrzewka przed wakacyjnymi obozami z hipoterapią.
Pewnego wieczoru odbyło się także piękne przedstawienie teatralne pt. „Kot w butach”. Scenografia i kostiumy jak z najprawdziwszego teatru, że dech w piersiach nam zaparło. Sztuka ta zaś została wystawiona przez teatr o wymownej nazwie: Teatr Beatki, ojcowie i matki. Uwierzyć na słowo Państwo musicie, że spektakl ten naprawdę poruszył nas wielce, a pożegnanie z aktorami było długie i nawet skropione łzami smutku.
W czasie naszego wiosennego wypoczynku wybraliśmy się również do Stolicy , gdzie kilka godzin spędziliśmy w Galerii Mokotów. Mamy mogły delektować się chwilą spokoju, a my... zakrętasami Fikolandii i urokami kina. Ostatniego dnia zgodnie z tradycją Domu Spełnionych Marzeń zasiedliśmy z gospodarzami, Małgosią i Tomkiem Osuchami do wspólnej kolacji. Nie tylko była pyszna, ale przede wszystkim tradycyjnie śląska - na stole więc znalazła się "wodzionka" - absolutnie doskonała i przepyszna. Zaś na pożegnanie gospodarze zostali obdarowani miską "tustego ze szpyrkami", czyli smalcu ze skwarkami. Tak pysznego, jak pyszny był ten nasz czas wspólnego pobytu w pięknym domu, w pięknej okolicy, z pięknymi, bo wrażliwymi ludźmi...