Kraków uznawany jest za kulturalną stolicę Polski. Na zakończenie naszego projektu: "Kultura, a co to takiego?", postanowiliśmy więc wybrać się do tej uroczej krainy obwarzanków, wawelskiego smoka i ...upalnego słońca, bo 25 czerwca termometry wskazywały ponad 30 stopni (!) I chociaż mieliśmy ochotę wskoczyć do Wisły, aby zaznać odrobinę ochłody-jak na porządnych turystów przystało wdrapaliśmy się m.in. na Zamek i zwiedziliśmy Katedrę na Wawelu.
Zaraz po przyjeździe postanowiliśmy spojrzeć na miasto Króla Kraka z trochę innej perspektywy. Udaliśmy się zatem do Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha - powołanego do życia w 1994 roku z inicjatywy Andrzeja Wajdy i Krystyny Zachwatowicz, które aktywnie promuje kulturę, sztukę i technikę Japonii. Zobaczyliśmy tam zbroje samurajów i wystawę architekta Kijo Rokkaku "Projekt Pięciu Zmysłów: Mandala Yuen I Muzeum Zmysłów" gdzie biegając na bosaka po różnej wielkości kamieniach, mogliśmy pobudzić wrażliwość i wyobraźnię zgodnie ze sztuką mandali pięć zmysłów. Najwytrwalsi okazali się najmłodsi nasi podopieczni:). Manggha ma jeszcze jedną zaletę-z wielkiego tarasu rozpościera się piękny widok na krakowską starówkę z dostojnym zamkiem w samy jej sercu.
Postanowiliśmy go zdobyć - i rzeczywiście podchodzenie do bram zamkowych było nie lada wyczynem zwłaszcza w takim upale! Ale daliśmy rade:) i warto było! Duchy historii podpatrywaliśmy w monumentalnej Katedrze Wawelskiej . Sztuka gotyku robi naprawdę niesamowite wrażenie. Kolorowe witraże, piękne rzeźby... Kolejną naszą zdobyczą była wieża w której rozbrzmiewa Dzwon Zygmunta, a następnie możliwość dotknięcia serca tego potężnego dzwonu. A jaki krajobraz! Widok na Kraków prawie jak z lotu ptaka, dodał nam skrzydeł. Więc sfrunęliśmy, a dokładniej zeszliśmy w stronę Rynku, po drodze ładując akumulatory podczas obiadu. Drugą częścią wszelkich wypraw-chyba najbardziej ulubioną wśród wszystkich uczestników wycieczek-jest tak zwany "czas wolny". My także ruszyliśmy w miasto każdy swoimi ścieżkami, wypatrując późniejszych wspomnień i przyjemności z takiej wyprawy.
Jako że dzieci nieustannie pytały o słynnego Wawelskiego Smoka-dotarliśmy także pod jego grotę, gdzie kilkukrotnie buchnął ogniem ze smoczego pyska, robiąc wrażenie na dużych i małych. A jako, że byliśmy blisko nurtu Wisły-zdecydowaliśmy się na miłe zakończenie miłego dnia-popłynięcie w rejs statkiem. Słońce w końcu dawało odetchnąć pięknym malinowym zachodem, wilgotne powietrze i wiatr we włosach-tego nam było trzeba! Zastanawialiśmy się nawet, czy nie popłynąć tak siłą rozpędu ...prosto nad morze:). Kiedyś... Być morze...:)